Spotykamy ich na co dzień. Fani pozytywnych klientów, motoryzacji, muzyki … kierowcy, to dzięki nim kręci się logistyczny biznes.
Skąd pomysł na pracę w zawodzie kierowcy?
Marcin Zięba: Odkąd pamiętam, interesowałem się motoryzacją i muzyką. Na początku moją pasją były przede wszystkim motocykle. Skończyłem szkołę samochodową. Szybko nauczyłem się jeździć, zrobiłem prawo jazdy. Mój sąsiad był przewoźnikiem w DB Schenker i zaproponował mi pracę kierowcy. I tak jakieś 15 lat temu zacząłem przygodę z tym zawodem.
Mikołaj Zieliński: Zostałem kierowcą, bo lubię pracę „za kółkiem”. Jazda samochodem na otwartej drodze to najlepsze uczucie. Wcześniej pracowałem w warsztacie samochodowym. Pewnego razu znajomy zaproponował mi pracę w DB Schenker i tak mija już czwarty rok.
Co przynosi satysfakcję?
Marcin: W pracy lubię kontakt z ludźmi i to, że każdy dzień jest inny. Dostarczam przesyłki na dosyć rozległym obszarze – z Lublina dowożę je do Białej Podlaskiej, Terespola czy Kodnia. Nie ukrywam, czasem jest ciężko, ale praca za kierownicą ma wiele zalet. Prowadzę ponad 20-tonowy pojazd, którym transportuję przeróżne towary. Gdy rozmawiamy, mam akurat załadowane ADR-y, czyli towary niebezpieczne. Zdarzają się też przesyłki dla rolników, materiały budowalne czy sprzęt AGD.
Mikołaj: Ludzie – to oni tworzą klimat i atmosferę w pracy. Kiedy obsługujesz jeden rejon, to już znasz większość twarzy, a te, które ja spotykam, są prawie zawsze uśmiechnięte i to lubię najbardziej. Jestem otwarty i wesoły. Codziennie widuję się z pozytywnymi klientami. Poza tym, jeśli jestem dla kogoś miły, to druga osoba to dostrzega i odwzajemnia.
Jak wygląda dzień z życia kierowcy?
Mikołaj: Zaczyna się od przyjścia do magazynu. Przed rozpoczęciem pracy mamy jeszcze pauzę, to nasz czas, żeby porozmawiać, dowiedzieć się, co u kogo słychać. Około godziny 8.00 ruszamy w rejon. Po ukończeniu trasy wracam do domu i odpoczywam. Czasem padam zmęczony na kanapę. Teraz, w ramach zdrowego trybu życia, staram się zmusić do treningu na siłowni. Czasem wsiadam na rower, ale efektów jeszcze nie widać [śmiech].
Marcin: Wstaję około 5.00. Niedawno dojazd do pracy trochę mi się wydłużył w związku z przeniesieniem terminala do Świdnika. Dzień lepiej wygląda, gdy wcześniej wyruszę. Nie lubię spóźniać się do klientów, zawsze staram się być na czas. Kończę różnie, wszystko zależy od rozmieszczenia punktów odbioru. Dziś, gdy rozmawiamy, mam przed sobą duży objazd. Muszę odwiedzić kilka miejscowości nad samym Bugiem. Zazwyczaj pojazd opuszczam o 18.00, ale zdarzają się dni, że o 16.00 albo o 20.00. Po pracy biorę gitarę do ręki, mam też bębny i gram – oczywiście, o ile żona mi nie zabroni hałasować.
Sytuacje, które najbardziej utkwiły w pamięci?
Marcin: Kiedy dostarczałem towary do jednej z sieci handlowych, nawet przez kilka godzin stałem w kolejce do rozładunku. Musiałem wykazywać się ogromną cierpliwością. Z czasem jednak nawiązałem relacje i rozładunki stały się przyjemnością. Teraz jestem codziennie w innym miejscu. Miło wspominam, kiedy przed świętami składaliśmy sobie z klientami życzenia, jakbyśmy byli rodziną. Niektóre firmy, do których dowożę towary, przed Bożym Narodzeniem w podziękowaniu za moją pracę, obdarowują mnie drobnymi upominkami.
Mikołaj: Uśmiechnięci, dobrze nastawieni do życia klienci, są podstawą w tej pracy. Takie spotkania zapadają w pamięci i dodają energii. Lubię, gdy odbiorcy mówią „dzień dobry”. Wyzwaniem jest nawiązanie kontaktu z negatywnie nastawioną osobą. Na szczęście głównie trafiam na pozytywnych ludzi.
Co jest największym utrudnieniem dla zawodowego kierowcy?
Mikołaj: Największym utrudnieniem dla mnie jest brak kontaktu z klientem. Kiedy ludzie są poza zasięgiem swoich telefonów, czas dostarczenia paczki się wydłuża. Dlatego, jeśli klienci odbierają – jest to dla mnie dużym ułatwieniem!
Marcin: Tak, jeśli można porozumieć się przez telefon i ustalić godzinę odbioru, to duży sukces. Zdarzają się osoby, które źle nas traktują, są opryskliwe. Często jednak zmieniają nastawienie, gdy rozmawiamy z nimi i nie dajemy się obrażać. Trzeba być wtedy stanowczym, ale zachować przy tym profesjonalizm. Innym wyzwaniem są drogi dojazdowe. Prowadzę wysokie auto, więc utrapieniem są gałęzie drzew. Co ciekawe, wielu klientów – w tym rolników i małych przedsiębiorców – dysponuje już wózkami widłowymi, więc rozładunek przebiega znacznie sprawniej.
Jako zawodowi kierowcy pokonujemy dziennie setki kilometrów, poruszamy się po całym kraju i nie tylko, obserwujemy więc różne zdarzenia. Na przykład, kiedyś na skrzyżowaniu mężczyźnie zepsuł się samochód. Nie był w stanie usunąć go z drogi. Zrobił się ogromny korek, ale nikt nie ruszał z pomocą. Gdy dojechałem swoim pojazdem, który do małych nie należy – przypomnę, to ciężarówka o masie 26 ton – zatrzymałem cały ruch i wspólnie zepchnęliśmy samochód w bezpieczne miejsce. Staram się zawsze pomagać i wielu użytkowników dróg potwierdza, że kierowcy ciężarówek bywają ogromnym wsparciem w kryzysowych sytuacjach.
A jak pandemia wpłynęła na Waszą pracę?
Mikołaj: Najtrudniejszy czas w pracy był w pierwszym roku pandemii, zwłaszcza na samym jej początku. Klienci bali się odbierać paczki czy podpisywać dokumenty. Panował chaos informacyjny i nie wiedzieliśmy, jak reagować na medialne doniesienia. Na szczęście teraz już się wszystko uspokoiło i wraca do normy.
Marcin: Na początku pandemii noszenie maseczki było wyzwaniem, trzeba było się przyzwyczaić. Wiedzieliśmy, że dużo od nas zależy. Nie tylko kurierzy w kraju, ale i kierowcy jeżdżący za granicę mieli świadomość, że muszą pracować na pełnych obrotach. Dostawy przebiegały różnie. W marketach rozładunki odbywały się bardzo sprawnie, ale niektóre zakłady wdrożyły u siebie bardzo rygorystyczne obostrzenia i należało się do nich dostosować.
Zdarzali się klienci, którzy przed nami uciekali. Mówili, że dużo jedźmy i odwiedzamy ludzi w różnych zakątkach kraju. Traktowali nas jako potencjalne zagrożenie. Teraz nie obserwujemy już takich skrajnych zachowań.
Gdyby nie praca „za kółkiem”, to kim chcielibyście zostać?
Mikołaj: Kim chciałbym być, gdybym nie został kierowcą? [Śmiech] Kiedyś, jak byłem dzieckiem, chciałem być policjantem. Teraz myślę, że gdybym był policjantem, to wlepiałbym ludziom mandaty, za to, że źle parkują!
Marcin: Zanim zacząłem pracę w DB Schenker, mieszkałem za granicą. Trzy lata spędziłem we Francji. Tam nauczyłem się prac wykończeniowych. Chyba poszedłbym w branżę budowlaną. Kiedyś grałem na gitarze w zespole punkrockowym. Mieliśmy swoje koncerty. Może zostałbym gwiazdą?